Pytanie o zyski często pada na spotkaniach kandydatów na licencjobiorców z franczyzodawcami. Nic w tym zdrożnego ani dziwnego – wszak biznes prowadzi się po to, aby zarabiać. Rzetelny franczyzodawca nie obiecuje złotych gór, za to powinien przestawić realne wyliczenia kosztów i zysków.
Zapytaliśmy więc dawców licencji, jaka jest dochodowość ich konceptów.
Przemyślany wybór
Oles Lozghachov przez kilkanaście lat pracował w gastronomii i miał ochotę otworzyć wreszcie własny biznes. Franczyza wydała mu się do tego najlepsza. Przez trzy lata szukał konceptu dla siebie. – Spotykałem się z franczyzodawcami, chodziłem na prezentacje, no i próbowałem produktów, bo ich jakość jest dla mnie bardzo ważna – opowiada Oles Lozghachov. – Raz byłem już nawet blisko podpisania umowy franczyzowej, ale ostatecznie nie udało się tego sfinalizować. Sprawdziłem chyba wszystkie franczyzy z mobilnej gastronomii, dostępne na warszawskim rynku.
Jego poszukiwania skończyły się, gdy trafił na koncept Cukrem i Solą. Dobre wrażenie zrobiło na nim już pierwsze spotkanie z właścicielem marki – sympatyczna atmosfera, przyjazne podejście. – No i najbardziej rzetelne informacje o wszystkich stronach prowadzenia biznesu, jakie uzyskałem kiedykolwiek od któregokolwiek franczyzodawcy – podkreśla Oleg Lozghachov. – Byłem już właściwie zdecydowany, no ale jak to ja, musiałem osobiście spróbować serwowanego jedzenia.
Jeździł więc po działających punktach i próbował całego menu: zapiekanek, frytek, kręconych ziemniaków itd. – Znalazłem dobrą jakość za adekwatną cenę – podkreśla franczyzobiorca. – Zapiekanki smakują tak, że jeśli ktoś raz ich spróbuje, to na pewno wróci po raz kolejny.
W lutym tego roku uruchomił wyspę gastronomiczną w Factory Annopol, a już w marcu mobilny punkt przed innym warszawskim centrum handlowym – M1. Na początku maja zainwestował w kolejną przyczepę, którą ustawił przed Factory Annopol. – Trochę się tego bałem – nie ukrywa. – Miałem obawy, że drugi punkt w tej samej lokalizacji skanibalizuje mój własny biznes. Tymczasem decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Punkty się uzupełniają. Jako że w środku nie mogę podawać smażonych rzeczy, to wyspa rozbudowała ofertę bubble tea. A przyczepa na zewnątrz oferuje właśnie pełną gamę produktów smażonych.
Zadowolenie z zysków
Cukrem i Solą proponuje kilka formatów. Może to być wyspa gastronomiczna – wtedy koszt inwestycji wynosi 75-80 tys. zł. Jeśli zdecydujemy się na lokal stacjonarny, to wydatki na starcie zależą od tego, w jakim jest on stanie wyjściowym. Jeżeli jest już przystosowany do potrzeb gastronomii, możemy zamknąć się w kwocie 50-60 tys. zł, ale jeśli trzeba go przygotować od postaw, to trzeba dysponować budżetem ok. 100 tys. zł. Zdecydowanie taniej będzie wynająć lub wyleasingować przyczepę gastronomiczną. Tak jak Oles Lozghachov, który jedną przyczepę wynajmuje, a drugą ma w leasingu. – Franczyzobiorcy wolą przyczepy, bo uznają, że to mniej ryzykowny format – przyznaje Kamil Woźniak, franczyzodawca Cukrem i Solą. – Oczywiście, musimy wtedy w naszym biznesplanie uwzględnić comiesięczne raty leasingu czy też opłaty za najem.
Inwestycja w najem przyczepy to 19 tys. zł, z czego 10 tys. zł stanowi kaucja zwrotna. – Zyski zależą m.in. od lokalizacji, ale też od tego, czy franczyzobiorca osobiście pracuje w punkcie – zauważa Kamil Woźniak. – Jeżeli tak jest, to zakładając, że pomaga mu jeden pracownik i że mamy atrakcyjną lokalizację, w sezonie można zarobić 15-20 tys. zł na czysto miesięcznie. Jeśli natomiast opieramy się tylko na pracownikach, będzie to kwota 10-15 tys. zł.
Oles Lozghachov ma kilka punktów, prowadzi też inne biznesy, więc nie ma czasu samemu stanąć w punkcie. Jego dochody odpowiadają temu, o czym mówi franczyzodawca. – W Annopolu w czerwcu z każdego punktu zarobiliśmy na czysto po 10 tys. zł – mówi franczyzobiorca. – Uważam, że to bardzo dobry wynik. Właśnie przygotowuję się też do uruchomienia czwartego punktu Cukrem i Solą.
Chleb nasz powszedni
Rekordzista w sieci Piekarni Oskroba ma 40 sklepów. Ale są i tacy, którzy prowadzą po 15-20 placówek, a wielu ma ich dwa lub trzy. Duzi multifranczyzobiorcy dostają wyłączność na konkretne miasto czy rejon. Tak jest np. w Kielcach, Łodzi czy Gorzowie Wielkopolskim. Ale zacząć można oczywiście od jednej piekarni. Inwestycja nie należy do wygórowanych. Według franczyzodawcy, wystarczy już 60 tys. zł. – Nasi franczyzobiorcy często wydają na inwestycję wszystkie swoje oszczędności. Dlatego dbamy o to, aby biznes był rentowny od początku – podkreśla Karol Gwardys, menedżer ds. sprzedaży w sieci Piekarni Oskroba.
Ale też od początku centrala sprawdza poziom zaangażowania franczyzobiorcy, np. w wybór lokalizacji. – Mamy bazę lokali, które proponujemy nowym franczyzobiorcom. Jednak oni sami muszą włączyć się w sprawdzenie potencjału miejsca, czyli np. badanie przepływu ludzi – wyjaśnia Karol Gwardys. – Później my analizujemy wszystkie dane i tworzymy biznesplan. Mamy duże doświadczenie rynkowe i rzadko się mylimy.
Za kwotę 12 tys. zł netto wstępnej opłaty licencyjnej franczyzobiorcy otrzymują nie tylko szkolenia czy cały system sprzedażowy. Zadaniem licencjobiorcy jest tylko przystosowanie pomieszczeń: pomalowanie, ewentualnie postawienie ścianek działowych, zainstalowanie oświetlenia. Resztą zajmuje się centrala, która w dużej mierze partycypuje w kosztach inwestycji. – Meblujemy sklep i dajemy cały potrzebny sprzęt, np. lady czy piec, którego cena to praktycznie dwukrotność tego, co inwestuje franczyzobiorca – zaznacza Karol Gwardys.
Od początku centrala marki dba też o marketing, łącznie z przygotowaniem eventu na otwarcie nowej piekarni. W zamian koncept oczekuje, że prowadzenie piekarni będzie dla franczyzobiorcy jedynym zajęciem zawodowym. – Nie szukamy osób, które chcą być tylko inwestorami – zastrzega Karol Gwardys. – Oczekujemy, aby przynajmniej na początku franczyzobiorca sam pracował w sklepie, stał za ladą. Później może być już menedżerem. Ale musi skupić się na tym biznesie. Oczywiście, może też rozwijać się i otwierać kolejne placówki, co pozwala na powiększanie zyskowności.
Średni lokal, ze średnim czynszem może przynieść franczyzobiorcy 10 tys. zł zarobku, już na czysto. – Ale są takie sklepy, które zarabiają dużo więcej – zapewnia Krzysztof Gwardys.
Zysk na podłodze
Branże budowlana i wykończeniowa uchodzą za atrakcyjne i dość bezpieczne źródło dochodów zarówno dla wielkich graczy, jak i małych rodzinnych firm. Nie brak tu również ofert franczyzowych. Do weteranów tego segmentu należy DDD Dobre Dla Domu, specjalistyczna marka doświadczona w segmencie podłóg, drzwi i akcesoriów ze średniej oraz wyższej półki cenowej.
Paweł Soroka, dyrektor działu wsparcia sprzedaży DDD Dobre Dla Domu, mówi, że w roli franczyzobiorcy tej marki odnajdą się nie tylko przedsiębiorcy, lecz także byli sprzedawcy i menedżerowie, którzy będą gotowi zaangażować się w prowadzenie biznesu.
– Zaangażowanie to jedna z najbardziej pożądanych cech u naszych franczyzobiorców – wyjaśnia Paweł Soroka. – Obecność, praca z klientami i częsty kontakt z zespołem to elementy, które dają lepszą kontrolę nad biznesem, pomagają efektywnie nim zarządzać i przekładają się na zyski.
Przyszły franczyzobiorca DDD Dobre Dla Domu może liczyć na wsparcie na każdym etapie uruchamiania salonu oraz już w trakcie współpracy. Firma pomaga wybrać najlepszą lokalizację dla działalności partnera. Przygotowuje też kompleksowy projekt architektury wnętrza i wyposażenia salonu. Franczyzodawca pokrywa całość kosztów aranżacji lokalu. Przed otwarciem firma DDD Dobre Dla Domu analizuje też wstępne dane kosztowe przyszłego franczyzobiorcy i wspólnie z partnerem sprawdza opłacalność biznesu.
– Zatowarowanie sklepów naszych franczyzobiorców realizujemy w oparciu o analizy danych sprzedażowych z analogicznych lokalizacji w całej Polsce – mówi Paweł Soroka. – Na tej podstawie rekomendujemy franczyzobiorcom konkretne modele podłóg i drzwi, które z dużym prawdopodobieństwem trafią w gusta klientów w ich lokalizacjach.
Partner DDD może również liczyć na wsparcie centrali w przygotowaniu i realizacji skutecznej kampanii marketingowej przed otwarciem sklepu. Firma partycypuje także w kosztach kampanii. W ramach wsparcia biznesowego DDD Dobre Dla Domu oferuje znakomite warunki handlowe wynegocjowane bezpośrednio z producentami oraz szeroką ofertę produktów na wyłączność dla sieci DDD. Dzięki programom szkoleń, franczyzobiorcy pozyskują kompetencje z zakresu sprzedaży, handlu, informacji o produktach. Firma certyfikuje również montażystów pracujących dla partnerów DDD. Rentowności biznesu franczyzobiorca pilnuje za pomocą narzędzi analitycznych oraz wewnętrznej platformy wymiany wiedzy i doświadczeń.
Optymalna lokalizacja na sklep DDD Dobre Dla Domu to miasto powyżej 20 tys. mieszkańców. Wielkość lokalu powinna wynosić 150-250 m2. Na otwarcie salonu DDD przyszły franczyzobiorca musi przeznaczyć 65-100 tys. zł. Kwota inwestycji będzie uzależniona od wielkości lokalu (koszty ekspozycji i zatowarowania).
Pierwsze zatowarowanie i ekspozycja drzwi to wydatek 60-70 tys. zł.
Według szacunków firmy, już w 3-4 miesiącu od otwarcia sklep powinien zacząć zarabiać – oczywiście przy zaangażowaniu partnera w pozyskiwanie klientów oraz działaniach zgodnych ze standardami. Dochód salonu DDD Dobre Dla Domu jest uzależniony od wielu czynników, choćby od tego, czy franczyzobiorca sam również pracuje w salonie. Według informacji firmy, miesięczne dochody salonów wynoszą od 10 tys. zł do 40 tys. zł, a zwrotu z inwestycji partner może spodziewać się po upływie sześciu miesięcy.
Więcej zainwestujesz, więcej zarobisz
Sławomir Iskra, współwłaściciel marki Dr Materac podkreśla, że jeżeli chcemy osiągać dobre zyski z biznesu, to nie warto oszczędzać na inwestycji.
– Pierwsze wrażenie robi się tylko raz – mówi Sławomir Iskra. – Klient obecnie jest bardzo wymagający. Tym bardziej że ma wybór i zwykle odwiedza kilka sklepów z danej kategorii, zanim podejmie decyzję. Jeżeli wejdzie do salonu, a jego pierwsze wrażenie będzie słabe, bo np. zobaczy towar na małej powierzchni, nieatrakcyjnie wyeksponowany, to jest spore ryzyko, że odwiedzi salony konkurencji.
Dr Materac to sieć salonów z wyposażeniem sypialni. Franczyzodawca zapewnia, że od dawna każdy nowy sklep osiąga rentowność już od pierwszych miesięcy działalności. – Oczywiście, trzeba umiejętnie prowadzić biznes i zwracać uwagę na ważne aspekty – podkreśla Sławomir Iskra. – To przede wszystkim odpowiednio dobrana lokalizacja, wyszkolony personel, właściwy marketing otwarciowy, ale też stałe działania marketingowe. My jako franczyzodawca w tym wszystkim pomagamy. Począwszy od dogłębnej analizy lokalizacji, łącznie z wizją lokalną czy wywiadem gospodarczym, sprawdzającym potencjał rynku.
Najmniejsze sklepy sieci mają 100 m2. Mniejsza powierzchnia oznacza niższą inwestycję. – Ale też niższą efektywność sprzedaży – uważa Sławomir Iskra. – Choć stopa zwrotu jest podobna w przypadku mniejszych i większych salonów, to zupełnie inną rzeczą są nasze zarobki w dłuższej perspektywie czasowej. Mamy w sieci dwa sklepy o powierzchni nieco ponadstumetrowej, które radzą sobie bardzo dobrze. Mieliśmy też taki trzeci, ale zdecydowaliśmy powiększyć go dwukrotnie. I okazało się, że sprzedaż też wzrosła razy dwa. A sądzimy, że to dopiero początek.
Wysokość inwestycji franczyzodawca szacuje na 700-900 zł za każdy metr kwadratowy powierzchni lokalu. Optymalna wielkość salonu to 150-250 m2. Około 80 proc. wydatków na starcie przeznaczane jest na ekspozycję. Franczyzodawca zapewnia nie tylko pomoc w otwarciu salonu. Partnerzy mogą też liczyć m.in.: na ciągłe szkolenia, wsparcie marketingowe, dostęp do szerokiego asortymentu materacy i łóżek, w tym modeli na wyłączność dla sieci.
Dla franczyzobiorców, którzy dołączą do sieci, zanim przekroczy ona liczbę 20 sklepów, licencjodawca ma specjalną ofertę. Zostaną zwolnieni z opłaty wstępnej oraz z miesięcznych opłat franczyzowych, i to dożywotnio, czy też do końca trwania umowy. A że sieć ma już 17 salonów, to trzeba się spieszyć, aby skorzystać z promocji.
Ile można zarobić w tym biznesie? – Dochód zależy od wielu czynników, m.in. od tego, czy franczyzobiorca sam pracuje w salonie, czy też opiera się wyłącznie na pracownikach – mówi Sławomir Iskra. – Ale można powiedzieć, że miesięczne dochody salonów mieszczą się w widełkach od 10 tys. zł do 50 tys. zł.
Zwrotu z inwestycji można spodziewać się po upływie 12-24 miesięcy. Mniej więcej jedna trzecia franczyzobiorców marki Dr Materac to osoby, które albo mają dwa salony, albo właśnie szukają lokalizacji na drugi. – Zależy nam na długofalowej współpracy z franczyzobiorcami, dlatego cieszy nas fakt, że chcą się rozwijać w ramach naszej sieci – podkreśla Sławomir Iskra. – A dla naszych partnerów kolejny salon to okazja do skalowania biznesu i zysków.
Sushi w trzech formatach
KOKU Sushi ma do zaproponowania formaty o różnych progach inwestycji. Najpopularniejszym jest restauracja w modelu standard. W sieci jest takich 36. Te lokale osiągają najwyższe obroty w centrach miast, a w przypadku większych ośrodków – na dużych osiedlach. Inwestycja wynosi ok. 120 tys. zł plus koszty remontu. Kolejnym wariantem współpracy jest KOKU Sushi Premium – restauracja o podwyższonym standardzie, obsługująca imprezy okolicznościowe i spotkania biznesowe. W tym przypadku inwestycja wynosi 300 tys. zł plus koszty remontu. – To najbardziej wymagający pod względem miejsca działalności model. W tym przypadku mówimy o starówkach, ścisłych centrach miast czy dzielnicach biznesowych. Ze względu na poszerzony charakter działalności, taki lokal powinien mieć też większą powierzchnię od 120 do 160 m2 – informuje Urszula Olechno, współwłaścicielka konceptu KOKU Sushi.
Najbardziej ekonomiczną opcją jest KOKU Sushi Point – lokal nastawiony całkowicie na rynek delivery, bez sali i obsługi kelnerskiej. Inwestycja zaczyna się od 40 tys. zł, do tego trzeba dodać koszty remontu. Lokalizacja nie jest tutaj tak ważna, ale KOKU Sushi point zwykle otwierany jest w tętniących życiem dzielnicach. – Lokale POINT najlepiej sprawdzają się jako uzupełnienie działalności restauracji – dodaje Urszula Olechno.
Średnie miesięczne dochody lokali są oczywiście zróżnicowane ze względu na miasto, lokalizację restauracji, zaangażowanie franczyzobiorcy i jego zespołu, a także wybranego formatu działalności.
– Nasze doświadczenia pokazują, że najlepsze wyniki osiągają franczyzobiorcy w 100 proc. zaangażowani w prowadzenie własnej restauracji – skupieni na jej rozwoju, obecni w lokalu i pracujący ramię w ramię ze swoją ekipą. Właśnie takich osób poszukujemy do współpracy, przy czym nie wymagamy ani doświadczenia w branży, ani w biznesie, chociaż oczywiście jest ono mile widziane – dodaje franczyzodawczyni.
Dochodowe rolki
Jak zapewnia franczyzodawca KOKU Sushi, w przypadku restauracji standard przy obrocie 100-150 tys. zł zysk wynosi 11-17 proc. Natomiast przy obrotach 150-300 tys. zł zysk oscyluje na poziomie 15-25 proc.
W ramach sieci KOKU Sushi działa czterech multifranczyzobiorców. – Na to rozwiązanie decydują się zwykle przedsiębiorcy, którzy na tyle rozwinęli swoją działalność, że są gotowi ją skalować, w tym samym lub innym mieście. Nie stawiamy im żadnych specjalnych warunków – wyjaśnia Urszula Olechno. – Każdy franczyzobiorca, który chce wzrastać w ramach naszej sieci, ma taką możliwość.
Niektórzy decydują się wówczas na format point, ponieważ mają dużo zamówień na wynos i w dostawie i widzą też przestrzeń do zagospodarowania kolejnej części lokalnego rynku. Inni otwierają natomiast kolejne restauracje standard – w innej dzielnicy lub w sąsiedniej miejscowości. Jako że mają już pełne know-how, cała procedura przebiega sprawniej, dzięki czemu nowy lokal może szybko generować zyski dla franczyzobiorcy.
– Po ponad 20 latach w biznesie gastronomicznym jesteśmy w stanie objąć wszystkich naszych franczyzobiorców wsparciem, które obejmuje praktycznie każdy aspekt prowadzenia działalności – zapewnia Urszula Olechno. – Od kwestii związanych z wyborem lokalizacji, która ma szansę wygenerować najwyższe obroty, przez projekt wnętrza, zaopatrzenie, szkolenie kelnerskie, menedżerskie, po strategię marketingową i promocję w lokalu i mediach społecznościowych. Przechodzimy z partnerami sieci przez każdy etap powstawania restauracji, posiadamy wypracowane scenariusze otwarć i długoterminowej reklamy. W trakcie działalności oferujemy też szkolenia biznesowe, związane z efektywnym zarządzaniem, a także podnoszące kompetencje obsługi.
Sieć KOKU Sushi liczy obecnie 48 lokali, we wszystkich trzech formatach.
Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
Paweł Kamiński prowadził saloniki prasowe, ale zapragnął zmiany w życiu zawodowym. W młodości pracował w gastronomii i postanowił wrócić do tej branży. Nie chciał jednak otwierać restauracji, bardziej pociągało go prowadzenie kawiarni. Szukając pomysłu, trafił na franczyzę Cofix. – Przyznaję, że było to z mojej strony trochę ryzykowne posunięcie. Cofix wówczas dopiero zaczynał budowę sieci na polskim rynku. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana – uśmiecha się Paweł Kamiński.
Pierwszą kawiarnię pod szyldem Cofix otworzył w styczniu 2022 roku, przy ul. Chałubińskiego w Warszawie. – Lokalizację pomógł mi znaleźć franczyzodawca – mówi franczyzobiorca. – Cofix zrobił m.in. badania rynku, analizował przepływ ludzi. Spodobało mi się wskazane przez nich miejsce.
Przygotowania do otwarcia 70-metrowego lokalu trwały około miesiąca. Wcześniej funkcjonował tam już punkt gastronomiczny, co w pewnej mierze ułatwiło sprawę. – Kawiarnia nie od razu była na plusie – nie ukrywa Paweł Kamiński. – Ale kiedy już wycofano wszystkie obostrzenia epidemiologiczne, ludzie znów zaczęli korzystać z gastronomii i poczuliśmy, że będziemy zarabiać.
Rzeczywiście, kawiarnia zaczęła przynosić zyski, i to na tyle dobre, że franczyzobiorca zarobił na drugą lokalizację. Tym razem otworzył wyspę handlową, na warszawskim Dworcu Centralnym. – A teraz myślę o uruchomieniu trzeciej kawiarni – zapowiada Paweł Kamiński.
Nasz rozmówca chwali sobie współpracę z franczyzodawcą. – Mogę liczyć na pomoc w rozwiązaniu każdego problemu, czy są to sprawy techniczne, czy szkolenia dla pracowników – podkreśla Paweł Kamiński. – Sam też przeszedłem szkolenie w działającej kawiarni. Poznałem każdy aspekt prowadzenia lokalu, od robienia kawy i kanapek, przez składanie zamówień po zamykanie zmiany. Jeśli jest taka potrzeba, mogę teraz w każdej chwili stanąć do pracy.
Procent od małej czarnej
Cofix ma ponad 500 kawiarni na cały świecie, z czego w Polsce 16. Otwarcie kawiarni to koszt między 150 tys. zł a 400 tys. zł. Dokładna kwota zależy od tego, jak duży jest lokal i jak wiele pracy potrzeba, żeby przystosować go pod usługi gastronomiczne. Franczyzobiorcy mają do wyboru trzy formaty. Podstawowy to Cofix Standard – kawiarnia z dużą liczbą miejsc siedzących i pełną ofertą gastronomiczną. Mniejszy format to wyspa handlowa, a najmniejszy – Cofix Flex. To model elastyczny, łatwo modyfikowalny, z możliwością dodawania modułów i rozszerzania oferty. – Największy koszt związany jest z remontem i wyposażeniem lokalu: im większa kawiarnia tym większe wydatki adaptację oraz zbudowanie sali konsumpcyjnej – mówi Magdalena Pupek, development manager Cofix Polska. – Zwiększenie liczby miejsc poprzez ogródek sezonowy, znajdujący się na zewnątrz kawiarni, pozwala na dodatkową przestrzeń. Większa liczba miejsc równa się większa liczba gości, co daje nam możliwość zwiększenia obrotów lokalu. Jeśli mówimy o długofalowej współpracy, to dobrym przykładem będą nasi multifranczyzobiorcy, którzy powiększając sale konsumpcyjne i otwierając kolejne lokale, zarabiają coraz więcej i myślą o kolejnych kawiarniach.
Duże znaczenie, jeśli chodzi o przychodowość danej kawiarni ma rozpoznawalność marki wśród lokalnej społeczności oraz lokalizacja punktu. Według centrali, zwrot z inwestycji następuje po mniej więcej 18-30 miesiącach od otwarcia, przy średnim zysku miesięcznym w wysokości 16 tys. zł – to 12 proc. zysku brutto.
Franczyzobiorca powinien dbać o swoją kawiarnię, nadzorować i wspierać zespół. Jednak licencjodawca ze swojej strony pomaga w tym, aby jak najbardziej maksymalizować szanse na zyski. – Dbamy o kawiarnie partnerów jak o własne, dlatego nasz dział operacyjny jest częstym gościem w każdej kawiarni, aby sprawdzać i doradzać franczyzobiorcom – zapewnia Magdalena Pupek. – Dbamy szczególnie o produkty sezonowe i pracujemy nad wprowadzeniem nowych, atrakcyjnych pozycji w menu. Zajmuje się tym sztab ludzi z działu operacji, marketingu i zakupów. Dla zwykłego Kowalskiego to proces, który zająłby co najmniej pół roku. W Cofix potrzebujemy maksymalnie trzech tygodni, od pojawienia się pomysłu do czasu umieszczenia produktu w ofercie. Jako franczyzodawca dbamy o marketing całej sieci oraz każdego punktu z osobna. Szkolimy pracowników, nie tylko ze sztuki parzenia kawy, ale również technik sprzedaży czy umiejętności utrzymania stałego grona gości kawiarni.
Japońskie combo
Zanim Marcin Winkel zdecydował się na franczyzę Sushi Kushi, prowadził w Szczecinie punkty z kebabami. Miał więc doświadczenie w gastronomii. – Pomysł na restaurację sushi zrodził się w trakcie pandemii – opowiada Marcin Winkel. – Szukałem takiego pomysłu na biznes, który sprawdzi się właśnie w tym czasie. Pomyślałem, że coś, co sprawdza się w tak trudnym okresie, będzie działać także wtedy, kiedy przyjdą lepsze czasy.
Z jego obserwacji wynikało, że w czasie pandemii dobrze radzą sobie pizzerie i właśnie lokale z sushi.
– Jeśli chodzi konkretnie o koncept Sushi Kushi, moją uwagę zwróciło menu oraz to, jak dużą wagę marka przykłada do graficznej oprawy swojej oferty – mówi Marcin Winkel. – Uważam, że do tej pory jest to nasz znak rozpoznawczy, które pozwała nam górować nad konkurencją. Spotkałem się z przedstawicielem sieci, wspólnie przeanalizowaliśmy biznesplan, wybraliśmy lokalizację i tak zaczęła się moja przygoda z Sushi Kushi.
Pierwszy lokal otworzył w październiku 2021 roku w Szczecinie przy ul. Sarniej. A dzisiaj ma już w tym mieście cztery lokale. Dwa z nich działają w formule combo, co znaczy że pod jednym dachem funkcjonują dwa koncepty: Sushi Kushi i Ramen Shop. – Pomimo doświadczenia w branży gastro, nie znałem specyfiki działania kuchni japońskiej, nie potrafiłbym skomponować menu, zadbać o skuteczny marketing czy promocję marki, która w naszym w mieście była nieznana – przyznaje Marcin Winkel. – I właśnie w tym aspekcie odczułem największe wsparcie ze strony sieci. Oczywiście, poza tym centrala wsparła mnie także doświadczeniem w zakresie wyboru właściwych lokalizacji, projektów lokali czy szkoleń.
Taka skala działalności, jaką osiągnął Marcin Winkel, wymagała już zbudowania odpowiedniej struktury. W każdym lokalu za każdą sekcję (np. kuchnia, sala) odpowiada konkretna osoba. – Dodatkowo zatrudniam menedżerów, którzy mają pod swoimi skrzydłami po trzy lokale. Sam też jestem mocno zaangażowany w prowadzenie biznesu – podkreśla franczyzobiorca Sushi Kushi.
Szybka rentowność, szybki rozwój
W menu Sushi Kushi, oprócz sushi oczywiście, znajdziemy też zupy, makarony np. po tajsku, przekąski. Ramen Shop serwuje natomiast rameny – japońską zupę, składającą się z bulionu, makaronu i różnych dodatków, takich jak boczek chashu, marynowane jajko, kapusta pak choy. – Polacy znają i doceniają kuchnię japońską – ocenia Marcin Winkel. – Sushi świetnie sprawdza się na co dzień, ale też na wyjątkowe okazje. Wydaje mi się, że świadomość w zakresie tego produktu jest już bardzo duża. Inaczej jest w przypadku ramenu. Tutaj, mam wrażenie, jesteśmy pionierami, trochę przecieramy szlaki, edukujemy klientów. Niewątpliwie ramen to obecnie jeden z najbardziej topowych trendów na rynku gastronomicznym.
W przypadku każdego ze swoich lokali Marcin Winkel osiągał rentowność po 2-3 miesiącach działalności. To zresztą zgodne z informacjami, jakie o przewidywanym oczekiwaniu na rentowność podaje franczyzodawca. Wydatki na starcie zależą od stanu wyjściowego lokalu. Jednak średnio inwestycja w koncept wynosi 300-350 tys. zł. Opłata wstępna to 25 tys. zł, opłata miesięczna 2,5 tys. zł. – Wspieramy franczyzobiorców na etapie wyboru lokalu, w zakresie projektowym, szkoleniowym, handlowym, ale przede wszystkim w zakresie marketingu sprzedażowego – wylicza Katarzyna Włodarczyk-Pięta, menedżer ds. rozwoju sieci Sushi Kushi & Ramen Shop.
Czy w tym biznesie można dużo zarobić? – Oczywiście, że tak. Fakt, w jakim tempie nastąpił mój rozwój w ramach sieci – a w ciągu dwóch lat otworzyłem cztery lokale – świadczy o tym, że jest to dochodowy biznes. Ale jak każdy inny wymaga dopilnowania – podkreśla Marcin Winkel.
Według informacji franczyzodawcy, dochód lokalu przed opodatkowaniem to średnio ok. 30 tys. zł. Obecnie działa w sumie 30 lokali Sushi Kushi i 10 Ramen Shop
FitnesS ma przyszłość
Zdaniem szefa Xtreme Fitness Gyms, poziom nasycenia w branży fitnes w Polsce nadal jest bardzo niski. Zaledwie 8 proc. Polaków należy do klubów fitness. W krajach bardziej rozwiniętych jest to kilkanaście procent. – Gonimy te kraje i wciąż jest w Polsce duży potencjał do rozwoju. Potrzebujemy drugie tyle klubów fitness, co obecnie i myślę, że uda się osiągnąć ten poziom w ciągu najbliższych 5-7 lat – mówi Łukasz Dojka, właściciel sieci Xtreme Fitness Gyms.
Potencjał branży widać też po zainteresowaniu franczyzą marki. W ciągu roku do sieci dołączyło ponad 30 nowych partnerów. – Stawiamy na przedsiębiorcze osoby, które chcą zaangażować się w prowadzenie własnego biznesu na zasadzie franczyzy – mówi Łukasz Nowak, kierownik ds. ekspansji Xtreme Fitness Gyms. – Nie mamy wymagań dotyczących doświadczenia zawodowego, ale przed podpisaniem umowy franczyzowej kandydat przechodzi przez kilka spotkań, które weryfikują jego predyspozycje do prowadzenia klubu Xtreme Fitness. Jesteśmy nastawieni na współpracę z franczyzobiorcami, którzy będą w pełni angażowali się w prowadzenie klubu, którzy będą ambasadorami naszej marki, tworzącymi społeczność fitness w swoim klubie.
Otwarcie klubu nie należy do tanich – to koszt rzędu 1 mln zł. Dobra wiadomość jest taka, że tylko od 300 tys. zł do 350 tys. zł musi pochodzić z własnych środków franczyzobiorców. Reszta to finansowanie, które centrala oferuje licencjobiorcom. Jest ono udzielane na preferencyjnych warunkach, z niskim wkładem własnym, na pięć lat. – Dla naszych franczyzobiorców wynegocjowaliśmy też bardzo duże rabaty na zakup wyposażenia klubu – dodaje Łukasz Nowak.
Licencjobiorca dostaje wyłączność na poprowadzenie klubu na danym obszarze i na tym terenie operator sieci poszukuje dla niego lokalizacji. Ma na to 12 miesięcy. – Jeśli w danym mieście prowadzimy już rozmowy na temat najmu lokali, co się zdarza, to proces ten może być krótszy – informuje Łukasz Nowak. – Jeżeli natomiast sytuacja wymaga budowy nowego obiektu, całość może trwać dłużej.
Skupieni na działaniu
Liczba klubowiczów, potrzebna do osiągnięcia progu rentowności, jest uzależniona od powierzchni klubu i jego kosztów, ale średnio udaje się to w drugim lub trzecim miesiącu od otwarcia. Koszty zatrudnienia pracowników, jak zapewnia franczyzodawca, są stosunkowo niskie. – Część instruktorów pracuje na zasadach B2B – wyjaśnia Łukasz Nowak. – W klubie pracuje w sumie kilkanaście osób, ale trzeba pamiętać, że jest to biznes działający siedem dni w tygodniu i to w większość dni od godziny 6.00 do 23.00.
Ile można zarobić? Według informacji centrali, średni dochód franczyzobiorcy w klubie, który działa trzy lata lub dłużej, to ok. 33 tys. zł miesięcznie. Dochody są uzależnione m.in. od tego, czy franczyzobiorca korzysta z leasingu na sprzęt i jaka jest miesięczna rata leasingu. – Więcej o tym mówimy na naszej prezentacji franczyzowej, którą organizujemy co miesiąc, zarówno w wersji online, jak i stacjonarnej – dodaje Łukasz Nowak.
Aby maksymalizować zyski, franczyzobiorca powinien aktywnie poszerzać bazę klientów i angażować się w lokalne działania marketingowe. Ale centrala marki wiele robi, aby wspierać w tym placówki franczyzowe. – Jako operator sieci prowadzimy duże kampanie promocyjne w mediach społecznościowych. Wystarczy zajrzeć na nasze profile na Facebooku i Instagramie, żeby się o tym przekonać – informuje Łukasz Nowak. – Przez cały czas trwania umowy franczyzobiorca dostaje wsparcie marketingowe. Co miesiąc analizujemy też z każdym partnerem rachunek zysków i strat jego klubu i ustalamy działania, które później wdrażamy. Do stałej komunikacji między franczyzobiorcą a Xtreme Fitness jest wyznaczony menedżer franczyzowy.
Sieć chętnie widzi w swoich szeregach osoby, które chcą wraz z nią skalować swój biznes. – Mamy już kilku franczyzobiorców, którzy prowadzą po dwa lub trzy kluby Xtreme Fitness. Nasz model franczyzowy jest skalowalny i duplikowalny – podkreśla Łukasz Nowak. – Właśnie przygotowujemy się do podpisania kolejnej umowy franczyzowej, z partnerem, który prowadzi jeden klub i jeszcze w tym roku otworzy drugi.
Do końca 2023 roku Xtreme Finess Gyms planuje jeszcze kilka otwarć, a w przyszłym chce otwierać średnio dwa kluby franczyzowe w miesiącu.
Tanio też można
Wśród licencji franczyzowych znaleźć można i drogie, i bardzo tanie propozycje. Jeśli nawet kwota rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych to dla nas za dużo, wcale nie oznacza to, że musimy rezygnować z marzeń o własnym biznesie.
Bartosz Wierzbicki od roku prowadzi w Mońkach punkt, w którym łączy sprzedaż oferty Canal+ oraz franczyzę i4mobile, która sprzedaje usługi Play. Obydwie franczyzy ma w swojej ofercie firma Global Neovision, z którą współpracę nawiązał Bartosz Wierzbicki. – Zainwestowałem na starcie 5 tys. zł. Lokal wystarczyło pomalować, co zrobiłem sam w jeden dzień. Kolejnego dnia mogłem już otwierać biznes – opowiada Bartosz Wierzbicki. – W ofercie mam jeszcze dodatkowo akcesoria telefoniczne.
Punkt mieści się w samym centrum miasta. Lokalizację pomógł znaleźć franczyzodawca, a Bartosz Wierzbicki jest z niej bardzo zadowolony. – Klientów mam sporo. Dziennie jest jakieś 30-40 wejść, w tydzień zagląda do mnie ok. 240 osób – oblicza franczyzobiorca. – Oczywiście, nie wszyscy coś kupią, ale nie narzekam na obroty. Sprzedając ofertę samego Canal+, można liczyć na miesięczne przychody rzędu 10-20 tys. zł. – Do tego dochodzą dofinansowania do biznesu za realizację celów sprzedażowych czy program „Sprzedawaj-zarabiaj” dla konsultantów, nagradzający za osiągane wyniki.
Czy jednak łatwo wybić się z ofertą w zderzeniu z konkurencją licznych platform streamingowych, coraz popularniejszych wśród Polaków? – Nie wszędzie jest dobry dostęp do internetu – zauważa Bartosz Wierzbicki. – Wtedy platforma satelitarna jest wybawieniem. Także starsi klienci nie odnajdują się w streamingu. Według mnie Canal+ trafia ze swoją ofertą do grupy wiekowej 40+.
Centrala marki stawia przy tym mocno na marketing produktu, aby wyróżnić się na tle konkurencji. – Oferujemy nasze wsparcie i doradztwo w zakresie marketingu oraz strategii sprzedażowych, które pozwolą franczyzobiorcom przyciągnąć i utrzymać klientów, a także dysponujemy wspólnym budżetem na działalność marketingową – zapewnia Paweł Pęczek, prezes Global Neovision. – Jesteśmy świadomi, że rynek streamingowy jest dynamiczny i konkurencyjny, dlatego stale monitorujemy trendy i dostosowujemy się do zmieniających się potrzeb klientów.
Koncept dla każdego
Franczyzobiorcą Canal+ może zostać praktycznie każdy. – Nie wymagamy doświadczenia w branży ani w prowadzeniu działalności gospodarczej czy sprzedażowej – zaznacza Paweł Pęczek. – Firma Canal+ oferuje stałe wsparcie i pakiet szkoleń na każdym etapie współpracy, zarówno przed podpisaniem umowy, jak i po otwarciu lokalu. Istnieje możliwość skorzystania z wiedzy teoretycznej oraz praktycznych szkoleń z zakresu sprzedaży, marketingu, obsługi klienta i zarządzania biznesem.
Głównym zadaniem franczyzobiorców jest sprzedaż usług telewizyjnych i multimedialnych oferowanych przez Canal+. Powinni aktywnie promować ofertę, przyciągać klientów i finalizować transakcje. – Są też odpowiedzialni za codzienne zarządzanie swoim punktem sprzedaży – dodaje Paweł Pęczek. – Chodzi o monitorowanie stanu zapasów, utrzymanie atrakcyjnej prezentacji towarów, zarządzanie personelem, dbanie o czystość i porządek w sklepie oraz kontrolowanie finansów. Mogą także, co rekomendujemy i wspieramy, być odpowiedzialni za lokalne kampanie reklamowe, udział w targach i wydarzeniach, organizację promocji sprzedażowych itp.
Franczyzodawca skupia się na rozbudowie sieci sprzedaży w miejscowościach od 10 do 20 tys. mieszkańców (choć ma punkty także w dużych miastach). – Klienci z mniejszych miasteczek często preferują skorzystanie z usług dostępnych w ich najbliższym otoczeniu i nie chcą podróżować daleko, aby załatwić swoje sprawy – wyjaśnia Paweł Pęczek. – Dlatego nasza sieć jest rozmieszczana w sposób zapewniający bliskość punktów obsługi, aby klienci mieli wygodną możliwość załatwienia swoich spraw.
Na otwarcie salonu potrzebny jest lokal o minimalnej powierzchni 20 m2. Centrala pomaga w znalezieniu odpowiedniej lokalizacji, często też ma gotowe propozycje lokalowe. – Dajemy gotowe projekty i wytyczne dotyczące aranżacji wnętrza, wyposażenia, brandingu i wystroju salonu. Możemy także zalecić określone standardy dotyczące wyglądu salonu, aby zapewnić spójność marki w multibrandach – dodaje Paweł Pęczek.
Centrala dostarcza franczyzobiorcom bazę leadów i klientów, na której mogą pracować i która jest stale aktualizowana. – Jednocześnie zachęcamy franczyzobiorców do samodzielnego angażowania się w zdobywanie klientów i budowania własnych relacji biznesowych – podkreśla Paweł Pęczek.
Franczyzobiorcy zarabiają głównie na prowizji od zawartych umów. Bartosz Wierzbicki podkreśla, że budowanie relacji z klientami to najistotniejszy element jego pracy. – Zwłaszcza w małych środowiskach ta bliskość z klientem jest większa. Trzeba pośmiać się, porozmawiać, wysłuchać. Mniej więcej 70 proc. klientów mam z polecenia. To bardzo dużo – dodaje franczyzobiorca Canal+.
Franczyza ma tę zaletę, że wśród konceptów oferujących biznes na licencji znajdziemy biznesy o różnych kwotach inwestycji. Każdy może wybrać nie tylko taki, na jaki go stać, ale też taki, który odpowiada jego zainteresowaniom czy ambicjom. Trzeba jednak pamiętać, że razem z licencją nie otrzymujemy samograja. Nie wystarczy zapłacić, a później leżeć i pachnieć. Nie starasz się – nie zarabiasz. Ta zasada obowiązuje też we franczyzie.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
To już ostatnia okazja w tym roku, aby spotkać się z setką franczyzodawców pod jednym dachem! Przyjdź jeszcze dziś na Targi Franczyza do Pałacu Kultury i Nauki!
24-26 października w Pałacu Kultury i Nauki możesz poznać 100 sprawdzonych pomysłów na biznes we franczyzie. Przeczytaj relację z targów i przyjdź wybrać franczyzę dla siebie!
Od 24 do 26 października w Pałacu Kultury i Nauki można poznać 100 najciekawszych franczyz w Polsce. Przyjdź i wybierz biznes dla siebie. Śledź relację z targów na żywo.
Już w czwartek zaczynają się jesienne Targi Franczyza! Przyjdź i wybierz biznes dla siebie! Franczyzodawcy czekają od 24 do 26 października w Pałacu Kultury i Nauki.
Już w najbliższy czwartek rozpoczynają się Targi Franczyza 2024. Od 24 do 26 października w Pałacu Kultury i Nauki przedstawiciele 100 marek franczyzowych będą dzielić się swoimi sprawdzonymi pomysłami na firmę.
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Rozważasz otwarcie firmy? Najpierw zainwestuj w subskrypcję magazynu "Własny Biznes FRANCHISING" i sprawdź, jaki biznes się opłaca! Tego nie przeczytasz w internecie!
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
Franczyzobiorczyni Tax Safe z Krakowa dba o work-life balance, ale klientów cały czas jej przybywa. Jak sobie radzi?
La Mancha szuka partnerów szczególnie w Białymstoku i Szczecinie. Dlaczego to dobry moment na nawiązanie współpracy?
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...