Ile kosztuje biznes?

Poniedziałek
10.02.2025
Masz na inwestycję 50, 150, a może 200 tys. zł? Zobacz, jaki biznes możesz za to otworzyć.
 

Czasem oszczędzamy z myślą o otwarciu własnej firmy, czasem mamy nadwyżkę finansową, którą fajnie byłoby z sensem wykorzystać na coś, co zaprocentuje stałym dochodem. Wielu osobom wydaje się, że np. 50 tys. zł to niby dużo, ale za mało na inwestycję w biznes. Nic bardziej mylnego. Wśród konceptów franczyzowych są i takie, które nie wymagają dużego budżetu, i takie, na które potrzebne są miliony. To właśnie urok franczyzy – każdy może wybrać coś, co mu pasuje i na co go stać. Jaki biznes możemy więc otworzyć, jeśli mamy do dyspozycji kwoty między 50 a 250 tys. zł?

Własne biuro podróży

Wakacje w pełni, pomimo ciągłych narzekań na sytuację gospodarczą Polacy jednak znajdują budżet na urlopy, w tym te zagraniczne. – Tuż przed rozpoczęciem sezonu letniego sprzedaż w biurach podróży była o grubo ponad 30 proc. wyższa od ubiegłorocznej w tym samym czasie – mówi Grzegorz Chabior, dyrektor działu franczyz Travelplanet.pl.
– Czerwcowe badania społeczne potwierdziły nasze intuicyjne przypuszczenia: cena jest bardzo ważnym elementem decyzji o zakupie wakacji w biurze podróży, ale najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i chęć beztroskiego spędzenia wakacji. A tę możliwość dają oferty biur podróży. Są porównywalne cenowo z samodzielnie przygotowywanymi wyjazdami, a w sytuacjach kryzysowych nieporównywalnie bezpieczniejsze.

Franczyzowa sieć multiagencji turystycznych Travelplanet.pl liczy obecnie 115 placówek. Inwestycja w salon nie jest wygórowana. Według informacji od franczyzodawcy, wynosi od 30 do 50 tys. zł. Taki jest koszt przygotowania i wyposażenia biura spełniającego wymogi marki. – My określamy wytyczne, a franczyzobiorca sam realizuje przygotowanie salonu według projektu. Sposób sfinansowania inwestycji leży po jego stronie – wyjaśnia Grzegorz Chabior.

Kto może mieć biuro podróży? W zasadzie każdy. Doświadczenie w branży turystycznej jest zawsze mile widziane, ale nie jest to warunek konieczny. Nowe biura otwierają się w miejscach, w których jest odpowiedni potencjał sprzedaży – czyli minimum 1 mln zł obrotu w pierwszym roku działalności. Pod uwagę brane są miejscowości powyżej 20 tys. mieszkańców. Travelplanet.pl otwiera salony stacjonarne oraz w formacie wolnostojących kontenerów. Lokal lub kontener musi mieć co najmniej 20 mkw. i dwa stanowiska obsługi, musi też być usytuowany w ciągu komunikacyjnym pieszym i mieć do dyspozycji parking.

Zarobki z prowizji

Jakie są korzyści z franczyzy w branży turystycznej? – Podstawowa to prowadzenie biznesu pod jednym z najbardziej wiarygodnych i rozpoznawalnych szyldów. A w naszym wypadku jedynym na rynku multiagentem, który ma w ofercie wszystkich najważniejszych touroperatorów, w tym ekskluzywne w Polsce oferty niemieckich biur podróży z grupy Invia, której częścią jest Travelplanet.pl – podkreśla Grzegorz Chabior. – Płacimy najwyższe wśród wszystkich działających na polskim rynku multiagentów prowizje za sprzedaż wycieczek i polis, które wypłacamy regularnie po zakończeniu każdego miesiąca. Udostępniamy franczyzobiorcom know-how obsługi i prowadzenia biura podróży. Każdy partner otrzymuje od nas dostęp do systemów rezerwacyjnych umożliwiających sprzedaż wycieczek i ubezpieczeń. Wszystkim świadczymy kompleksowo przeprowadzony proces weryfikacji zgód touroperatorów.

Każdy nowy partner przechodzi szkolenie wstępne oraz uzyskuje wielowymiarowe wsparcie marketingowe, dostosowane do indywidualnych potrzeb swojej lokalizacji.

Travelplanet.pl otwiera salony franczyzowe, których potencjał wskazuje na możliwość wygenerowania minimum 1 mln zł obrotu na sprzedaży wycieczek w pierwszym roku działalności. Obecnie średnia wartość rezerwacji oscyluje w granicach 9,1 tys. zł, co oznacza, że franczyzobiorca wygeneruje minimalny wymagany obrót, gdy sprzeda ok. 110 wycieczek w ciągu roku. To minimum, które umożliwia (w większości przypadków) pokrycie pełnych kosztów stałych funkcjonowania salonu. – Pełne pokrycie kosztów można uzyskać już nawet po trzech miesiącach działania, wszystko zależy od poziomu zaangażowania franczyzobiorcy i lokalizacji salonu – dodaje Grzegorz Chabior.

W kolejnych latach sprzedaż powinna rosnąć. Prowadzony jednoosobowo salon może, według franczyzodawcy, obsłużyć ruch klientów, uzyskując sprzedaż na poziomie do 4 mln zł rocznie. Przekroczenie tego pułapu wymaga zatrudnienia pracowników. – Najlepsze salony naszej sieci generują sprzedaż na poziomie wielokrotnie przekraczającym pułap wymagający zatrudnienia pracowników – podkreśla Grzegorz Chabior.

Woda pod drzwi

Unikat to producent wody i napojów, który dostarcza swoje produkty bezpośrednio do domów klientów, firm, instytucji, punktów usługowych. Marka ma w ofercie trzy rodzaje wody (niegazowana, lekko gazowana i mocno gazowana) oraz 12 napojów smakowych. – Trend usług z bezpośrednią dostawą do klienta jest coraz silniejszy – uważa Maciej Wojciechowski, odpowiedzialny za rozwój sieci franczyzowej Unikat. – Dodatkowo wraca moda na napoje w szklanych butelkach. A trudno je kupić w dużych ilościach i samodzielnie transportować do domu, bo są ciężkie. My pozwalamy klientom zaoszczędzić czas i wysiłek.

Dystrybucja wody i napojów to zadanie franczyzobiorców. Od stycznia Unikat uruchomił 11 oddziałów, do końca tego roku chce ich mieć 20. Na start biznesu franczyzobiorca potrzebuje 40 tys. zł. To niejako kaucja, którą pokrywa koszt 24 tys. butelek oraz potrzebnych na nie skrzynek. – My za darmo napełniamy butelki napojami – dodaje Maciej Wojciechowski.

Potrzebny jest też samochód dostawczy, aby dowozić towar do klientów. Można wziąć go w leasing. Nowy franczyzobiorca jedzie na szkolenie do jednego z funkcjonujących oddziałów, aby zobaczyć, jak od podszewki wygląda ta działalność. Uczy się, jak docierać do klientów, gdzie ich szukać, jak z nimi rozmawiać. Na otwarcie nowego oddziału jadą handlowcy z centrali i pomagają franczyzobiorcy stawiać pierwsze kroki. – Zachęcamy, aby franczyzobiorcy pracowali osobiście z klientami. Muszą wiedzieć, jaki jest odbiór naszej oferty w regionie, jakie są ewentualne problemy, jakie są skuteczne drogi promocji – podkreśla Maciej Wojciechowski. – Nie wymagamy doświadczenia w handlu czy w prowadzeniu działalności gospodarczej. Ale ważne jest zaangażowanie. Oczekujemy, że będzie to dla naszych franczyzobiorców główny biznes, a nie coś „na dodatek”.

Plan na rozwój

Przy dystrybucji wody ważny jest też świadomy dobór rejonu, w którym działamy. – W dużych miastach bardzo trudno prowadzić dystrybucję od rana i przez większą część dnia, bo ludzie są w pracy, a wiele osiedli jest teraz zamkniętych – zauważa Maciej Wojciechowski.
– Lepiej działa się na obrzeżach dużych miast albo w tych średnich czy mniejszych.

Już na początku franczyzobiorca przygotowuje też wspólnie z centralą czteroletni plan rozwoju biznesu.
– Z czasem klientów będzie przybywało, franczyzobiorca będzie poszerzał rejon działania, będzie więc potrzebował więcej towaru, więcej samochodów dostawczych i handlowców – wyjaśnia Maciej Wojciechowski. – Choć są i tacy, którzy od razu inwestują więcej i startują np. z trzema samochodami i dwoma handlowcami.

Franczyzobiorcy Unikatu nie płacą żadnej opłaty wstępnej ani miesięcznych opłat franczyzowych. Zarabiają na marży od sprzedaży. Franczyzodawca zapewnia, że marże w sprzedaży bezpośredniej są wysokie, a działalność przynosi dochody już od pierwszego miesiąca. Latem inwestycja potrafi się zwrócić nawet w trzy miesiące. – Czasem sprzedaż latem jest tak dobra, że pozwala zarobić na cały rok – przekonuje Maciej Wojciechowski. – Poza sezonem letnim da się zauważyć spadek sprzedaży. Jednak jeżeli system dystrybucji oparty jest w przynajmniej 70 proc. na klientach indywidualnych, to te spadki są mniej bolesne. A my właśnie kierujemy się przede wszystkim do klientów indywidualnych, którzy składają zamówienia przez cały rok. Staramy się przyzwyczajać naszych klientów, że jesteśmy u nich co tydzień. Po jakimś czasie nasi dystrybutorzy wiedzą już, co kto pije, ile napojów zamawia, jakie smaki lubi. Taki system nam się bardzo dobrze sprawdza. Ale pracujemy też nad aplikacją do składania zamówień, z której będą mogli korzystać klienci.

Biznes z konopi

Produkty konopne rozgościły się już na polskim rynku na dobre. – Branża się rozwija, a klientów przybywa – mówi Brayan Żuwalski, franczyzodawca marki Dr Konopny. – I to nie tylko spośród osób młodych, ale także starszych.

Dr Konopny sprzedaje m.in. artykuły spożywcze i kosmetyczne na bazie konopi, olejki, susze, akcesoria do palenia, fajki wodne, tytonie, a także, od niedawna e-papierosy i cały asortyment z nimi związany. – Ludzie np. przekonują się, że skład naszych kosmetyków jest dużo czystszy niż tych drogeryjnych – opowiada Brayan Żuwalski. – Starsi klienci przekonują się, że takie produkty jak maści, olejki są skuteczne, a nie mają skutków ubocznych. Mamy maści np. na egzemę, na zapalenie stawów, olejki na regenerację, na lepszy sen. Olejki mają działanie przeciwzapalne, przeciwbólowe, klienci stosują je także w przypadku nowotworów, razem konwencjonalnymi lekami. Podpowiadamy też klientom, jak najskuteczniej prowadzić terapię.

Dr Konopny działa na rynku od pięciu lat i ma 10 sklepów – jeden własny, reszta działa we franczyzie. Większość franczyzobiorców to osoby powyżej 40. roku życia, choć są też znacznie młodsi. Jak Daniel Piotrowski, który w czerwcu otworzył wyspę pod szyldem Dr Konopny w Starachowicach. – To mój pierwszy biznes – opowiada Daniel Piotrowski. – Jestem młody, wiele słyszałem o rynku CBD i zainteresowało mnie to. Zacząłem czytać, zgłębiać temat. Doszedłem do wniosku, że to coś dla mnie.

Na portalu Franchising.pl znalazł ofertę franczyzy Dr Konopny, zadzwonił, a później spotkał się z franczyzodawcą. Przez trzy tygodnie analizował to, co usłyszał podczas rozmowy, i w końcu podjął decyzję o podpisaniu umowy. Swoją wyspę pod szyldem Dr Konopny prowadzi w galerii handlowej, chociaż – jak przyznaje – nie był na początku entuzjastą takiej lokalizacji. – Ale franczyzodawca mnie przekonał, za co dziś jestem mu wdzięczny – uśmiecha się Daniel Piotrowski. – Ludzie zauważają mój punkt, przystają, są zainteresowani, chcą porozmawiać, pytają, czy to dozwolone. Mocno postawiłem na edukację w tym temacie, więc rozmawiam z nimi, wyjaśniam. I pomimo że jestem na rynku krótko, to mam już nawet pewną bazę stałych klientów. Biznes od początku jest rentowny. Sam się nie spodziewałem takiego zainteresowania.

Konopiom dobrze w galeriach

Dr Konopny buduje swoją sieć sprzedaży w miastach powyżej 40 tys. mieszkańców. – Polecamy wszystkim lokalizacje w galeriach handlowych. Tam z natury jest wielu klientów, którzy nawet przez przypadek czy z ciekawości coś kupią, kiedy zobaczą ekspozycję – uważa Brayan Żuwalski. – Wyspy handlowe mają duży potencjał.

Przed otwarciem nowego punktu przeprowadzana jest analiza lokalnego rynku i opracowywana strategia działania. Franczyzodawca pomaga w negocjacjach umowy najmu i przygotowuje stoisko. Wyspy mają powierzchnię od 8 do 10 mkw. – Przywozimy stoisko na miejsce, rozstawiamy, brandujemy. Nasze wyspy mają dużo szklanych gablot, dbamy, aby miały jak najlepszą ekspozycję. Pomagamy poukładać towar, nawet ometkować – wylicza właściciel sieci.

Cena stoiska zaczyna się od 15 tys. zł. Na zatowarowanie trzeba przeznaczyć ok. 80 tys. zł. – Mamy sprawdzonych producentów i atrakcyjne ceny, wynegocjowane dla sieci – podkreśla Brayan Żuwalski. – Nie narzucamy minimum logistycznego, jeśli chodzi o towarowanie. Paczki z naszego magazynu wysyłamy do franczyzobiorców codziennie, w miarę ich potrzeb i to my płacimy za przesyłkę.

Punkty franczyzowe mogą też liczyć na spersonalizowany marketing, ulotki, plakaty, karty stałego klienta, programy lojalnościowe, fanpage w mediach społecznościowych, obecność na stronie internetowej marki. Franczyzobiorcy przechodzą szkolenia produktowe, z technik sprzedaży i obsługi systemów sprzedażowych. Nie ma opłat franczyzowych. Jak informuje franczyzodawca, średnie przychody punktów to od 35 do 60 tys. zł, a średni narzut na produktach – na czym zarabiają franczyzobiorcy – to 80 proc.

Zza baru we franczyzę

Magdalena Przybylska od ponad pięciu lat jest franczyzobiorczynią Ministerstwa Śledzia i Wódki.

Wcześniej pracowała jako instruktorka tańca i... barmanka w jednym z lokali Ministerstwa. – Uwielbiałam to miejsce, czułam się tam jak ryba w wodzie. Franczyza tak naprawdę została mi zaproponowana – wspomina Magdalena Przybylska. – Mimo młodego wieku długo się nie zastanawiałam.

Pierwszy lokal Ministerstwa otworzyła we Wrocławiu w 2019 roku, kolejny w tym samym mieście dwa lata później. A w 2023 roku wraz ze wspólnikiem przejęła działający pub Ministerstwa Śledzia i Wódki w Opolu. – Od początku byłam w stałym kontakcie z franczyzodawcą – opowiada franczyzobiorczyni. – Dostałam odpowiedzi na każde pytanie. A że był to mój pierwszy biznes, to tych pytań było sporo. Franczyzodawca zdał celująco egzamin ze wsparcia i pomocy.

Na początku Magdalena Przybylska pracowała za barem, obsługując klientów. Ale z czasem te obowiązki scedowała na pracowników. Co nie znaczy, że nie pilnuje biznesu. Dziś zajmuje się zarządzaniem, administracją, dba o marketing w mediach społecznościowych. – Mamy bardzo szeroki przekrój klientów – podkreśla. – Z racji współpracy z uczelniami i stałymi zniżkami studenckimi, studenci są u nas częstymi gośćmi. Natomiast ze względu na klimat PRL-u chętnie odwiedzają nas też osoby starsze oraz w wieku naszych rodziców. Z kolei klientela w wieku 26-40 lat też jest obecna, z racji tego, że organizujemy np. karaoke czy muzykę na żywo. W Opolu nawet wystartowaliśmy ostatnio z imprezami tanecznymi!

W stylu PRL

Ministerstwo Śledzia i Wódki na polskim rynku działa od 2011 roku – wtedy otwarto pierwszy lokal marki w Gliwicach. Rok później właściciele otwierali już kolejny, w Katowicach. Dziś pod szyldem Ministerstwa Śledzia i Wódki działa w Polsce ponad 40 lokali. Puby są urządzone w stylistyce, nawiązującej do czasów PRL-u.

Minimalna kwota inwestycji w lokal Ministerstwa Śledzia i Wódki to 100 tys. zł. Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 4 tys. zł netto, a miesięczna opłata marketingowa 1150 zł netto. Lokal Ministerstwa Śledzia i Wódki najlepiej otworzyć w mieście liczącym ponad 50 tys. mieszkańców. Ale są wyjątki, jak chociażby o połowę mniejsze Opoczno, w którym Ministerstwo od lat dobrze sobie radzi. Lokalizacji trzeba szukać przy miejskich deptakach, rynkach lub przylegających do nich uliczkach. Lokal powinien mieć powierzchnię min. 80 mkw.

Marka wspiera franczyzobiorców od samego początku – od pomocy przy wyborze lokalu, przez projekt aranżacji wnętrza, po przekazanie receptur na dania i autorskie nalewki. Personel może liczyć na szkolenia z zakresu przygotowywania menu, szotów, drinków oraz obsługi klienta, a także szkolenia barmańskie z największymi firmami alkoholowymi w Polsce. Lokal franczyzowy otrzymuje część elementów wyposażenia wnętrza, jak tabliczki, obrazy, neony oraz reklamę zewnętrzną. Do tego gadżety firmowe: smycze, parasole, leżaki, otwieracze etc. Centrala wspiera lokale od strony marketingowej: prowadzenia mediów społecznościowych i strony WWW, pozycjonowania w Google Ads, prowadzenia tradycyjnych kampanii reklamowych. Franczyzobiorca może kontaktować się z menedżerem sieci przez 24 godziny na dobę. Ma też zapewnioną pomoc prawną.

Bawialnia, która uczy

Jeśli mamy na inwestycję ponad 100 tys. zł, możemy już pomyśleć o otwarciu sali zabaw dla dzieci, np. sensorycznej bawialni w stylu Montessori. Taką właśnie bawialnię otworzyła Ewa Piętak. – Mamy dwójkę małych dzieci, a nie możemy korzystać z pomocy babci i zawsze z mężem sami musieliśmy organizować dzieciom czas – opowiada Ewa Piętak. – Jeździliśmy do różnych bawialni, aż pomyśleliśmy, że sami też moglibyśmy taką otworzyć.

Od początku wymarzyli sobie, że będzie to bawialnia utrzymana w duchu Montessori (według pedagogiki Montessori dzieci zdobywają wiedzę i praktyczne umiejętności poprzez własną aktywność, w przemyślanym pod tym kątem otoczeniu). Z taką myślą aranżowali wnętrze, kupowali zabawki. – Chcieliśmy stworzyć miejsce, które pozwoli dzieciom rozwijać się i uczyć poprzez zabawę – podkreśla Ewa Piętak. – Przyjazne także maluchom z różnymi specjalnymi potrzebami.

Znaleźli lokal w samym centrum Gliwic, z parkingiem, dobrym dojazdem komunikacją miejską, naprzeciwko żłobka. Należy do miasta, więc stanęli do przetargu – jako jedyni chętni – i wczesną wiosną 2023 roku zabrali się do przygotowań. Remont i przystosowanie lokalu trwały ok. dwóch miesięcy. Powstała piękna bawialnia, utrzymana w pastelowej kolorystyce. Są atrakcje dla dzieci w różnym wieku, tak, żeby każde dziecko znalazło coś dla siebie. Miejsce ma stymulować małych odkrywców. Oprócz sali zabaw wyposażonej w zabawki sensoryczne jest także oferta warsztatów zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców (np. muzyczne, sensoryczne). Bawialnia połączona jest z kawiarnią oraz zapleczem sanitarnym do przewijania i karmienia. Wewnątrz panuje cisza i spokój. – Często nawet nie włączamy radia – uśmiecha się Ewa Piętak. – W Gliwicach nie ma więcej takich miejsc.

W Bobo Bene można też zorganizować urodziny, chrzciny czy inne imprezy okolicznościowe. Ostatnio właściciele do oferty dołączyli też Bobo Przedszkole. Rodzice mogą pozostawić dzieci na mniej więcej dwie godziny, pod okiem opiekunek, które organizują im zabawy, warsztaty, jest też poczęstunek.

Dzieci są wszędzie

Jak mówią właściciele Bobo Bene, dzieci są wszędzie, więc podobne bawialnie chcieliby otwierać w całej Polsce, oferując licencję na swój pomysł biznesowy franczyzobiorcom. – Nie trzeba być pedagogiem, aby prowadzić taką działalność – podkreśla Ewa Piętak. – My z mężem nie mamy wykształcenia pedagogicznego, ale mamy takie osoby wśród pracowników. Można dobrać odpowiednią kadrę. Na nasze ogłoszenie o pracę zgłosiło się naprawdę dużo kandydatów.

Franczyzodawca zapewnia szkolenia dla personelu. Pomoże też w doborze odpowiedniego lokalu i zaaranżowaniu wnętrza. Optymalna powierzchnia to 150 mkw. Kwota inwestycji w bawialnię zależy w dużej mierze właśnie od stanu technicznego pomieszczeń. – W naszym lokalu wcześniej mieścił się escape room połączony z kawiarnią. Wystarczyło tylko postawić kilka ścianek, przygotować minikuchnię, wstawić sprzęty – opowiada Ewa Piętak. – Zależy też, czy robimy to sami, czy korzystamy z ekip remontowych. Rozrzut kosztów, jeśli chodzi o remont i adaptację, może być duży, od 50 do 150 tys. zł.

Według franczyzodawcy, inwestycja może zamknąć się w widełkach od 100 do 200 tys. zł. Właściciele marki podpowiadają i doradzają, jakie sprzęty i zabawki warto kupić, które się sprawdzają, są wytrzymałe. Oczywiście, wszystkie są bezpieczne i atestowane. Franczyzobiorca otrzyma też podręcznik operacyjny.

Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 20 tys. zł netto. Stała comiesięczna opłata franczyzowa to 2 tys. zł netto. Według właścicieli, bawialnia powinna osiągnąć próg rentowności w pół roku. – Ważne, aby franczyzobiorca się zaangażował, odpowiednio dobrał personel, zbudował ciekawą ofertę warsztatów – podkreśla Ewa Piętak. Istotny jest też odpowiedni marketing, obecność w mediach społecznościowych. Trzeba dać znać o swojej obecności, odwiedzać żłobki, przedszkola.

Franczyzodawczyni przyznaje, że da się zauważyć pewną sezonowość w działaniu bawialni. Lepsze są miesiące jesienno-zimowe. – Ale przy dużych letnich upałach rodzice tez chętnie uciekają z dziećmi do klimatyzowanych pomieszczeń – zaznacza Ewa Piętak.

Budżet na pączkarnię

150 tys. zł netto to minimum, jeśli chcemy zainwestować we własną pączkarnię pod szyldem Dobra Pączkarnia. Koncept zdecydowanie stawia na franczyzę – ma tylko jedną placówkę własną. Otwiera lokale w miastach różnej wielkości. Także sezonowo, na lato, w pasie nadmorskim. Teraz działają 52 pączkarnie, jeszcze latem otworzy się nowa w Przemyślu (po zmianie lokalizacji).

Inwestycję w pączkarnię franczyzodawca szacuje na 150-250 tys. zł netto. Tyle potrzeba na przygotowanie lokalu, wyposażenie technologiczne, opłatę licencyjną. – Staramy się nie wydawać pieniędzy na rzeczy zbędne – podkreśla Jacek Kloc, dyrektor ds. franczyzy Dobrej Pączkarni. – Klienci nie wchodzą do naszych pączkarni, robią zakupy przez okienko. Nie przesadzamy więc ze zbyt wysokim standardem wykończenia. To można powiedzieć standard rzemieślniczy, schludny, praktyczny, prosty.

Centrala wspólnie z franczyzobiorcą analizuje dostępne oferty lokali. Przy wyborze trzeba zwrócić uwagę na duże witryny, bo są one bardzo istotne. Po pierwsze, to miejsce do umieszczenia elementów identyfikacji wizualnej marki, która ma przykuć wzrok klientów. Po drugie, klienci przez witryny widzą, co dzieje się w środku – czyli proces wypiekania pączków, który w całości odbywa się na miejscu. – Potem projektujemy pączkarnię, a na etapie realizacji inwestycji współpracujemy z partnerem w taki sposób, aby wykorzystać nasze doświadczenie i jego zaangażowanie na miejscu, dzięki czemu możemy uruchomić lokal w krótszym czasie, przy jednocześnie niższych nakładach na inwestycję – wylicza Jacek Kloc. – Na każdym etapie prowadzenia pączkarni jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi franczyzobiorcami, szkolimy, doradzamy, poprawiamy, wprowadzamy do oferty nowe produkty.

Pączki przez cały rok

Jednorazowa opłata licencyjna w sieci Dobra Pączkarnia wynosi 25 tys. zł. Płaci się ją w dwóch ratach – 8 tys. zł przy umowie przedwstępnej i 17 tys. zł przy podpisaniu umowy franczyzowej. Po uruchomieniu pączkarni pobierane są dwie opłaty, naliczane od obrotu netto – 5 proc. prowizji i 2 proc. opłaty marketingowej.

Dobra Pączkarnia ma też propozycję dla osób, które prowadzą sezonowy biznes gastronomiczny i chciałyby poszerzyć ofertę tak, aby móc działać przez cały rok. – Mamy taki przykład w Wągrowcu – opowiada Jacek Kloc. – Nasz partner prowadzi tam od blisko 20 lat rodzinną lodziarnię, która działała tylko w sezonie wiosenno-letnim. Szukał czegoś, co pozwoliłoby mu zarabiać także przez pozostałe miesiące roku. Zwrócił się do nas i teraz od wiosny mniej więcej do września sprzedaje lody, a później wstawiamy nasze sprzęty, brandujemy lokal i staje się on pączkarnią. Oczywiście, opłaty franczyzowe ponosi tylko wówczas, gdy prowadzi sprzedaż pączków.

Marka jest otwarta na ten typ współpracy. Ważne, aby w lokalu, który chciałby skorzystać z takiego modelu, było miejsce na wyposażenie technologiczne pączkarni.

Dobra Pączkarnia ma w ofercie w sumie ok. 100 smaków pączków. Oczywiście, wszystkie nie są naraz dostępne w każdym lokalu. Zwykle w pączkarni jest w sprzedaży kilkanaście smaków każdego dnia. A ile się sprzedaje? – W zależności od lokalizacji i sezonu sprzedaż waha się od 300 do nawet 1,5 tys. sztuk dziennie – informuje Jacek Kloc.

Nie ukrywa, że sprzedaż pączków ma charakter sezonowy. – Wyłączając miejscowości o charakterze turystycznym okres letni to z reguły czas, w którym sprzedaje się mniej pączków. Zwłaszcza duże miasta pustoszeją, bo ludzie wyjeżdżają na urlopy – przyznaje Jacek Kloc.
– Szukamy jednak najlepszych lokalizacji, aby pączkarnie już od pierwszych dni funkcjonowania były rentowne.

Salon z materacami i nie tylko

Kolejny koncept, w którym inwestycja może wynieść w granicach 150-250 tys. zł, to salony z wyposażeniem sypialni marki Dr Materac. Ostateczne wydatki będą zależeć od wielkości sklepu, bo franczyzodawca szacuje, że to koszt ok. 800 zł za 1 mkw. Ta kwota zawiera zatowarowanie i ekspozycję, należy doliczyć jeszcze koszty przystosowania lokalu. – A ostatnio otwierane salony miały powierzchnię od 180 do 350 mkw. – informuje Sławomir Iskra, franczyzodawca Dr Materac. – Choć mamy w sieci też mniejsze sklepy, 110-130-metrowe, które dobrze sobie radzą. Staramy też dopasowywać się do budżetu, jakim dysponuje franczyzobiorca. Nie możemy pozwolić na to, aby nie została mu żadna poduszka finansowa na rozruch biznesu.

W pierwszym półroczu 2024 roku w sieci Dr Materac przybyło pięć sklepów. Teraz wszystkich jest 22, a w tym roku franczyzodawca planuje jeszcze 2-3 otwarcia. – To będzie dla nas rekordowy rok, jeśli chodzi o otwarcia
– ocenia Sławomir Iskra. – Cały czas notujemy też wzrosty sprzedaży. Poszerzamy ofertę, dbamy o jakość obsługi.

W asortymencie salonów są materace, łóżka, stelaże i akcesoria takie jak poduszki, kołdry, pościel. Centrala przygotowuje licencjobiorców, nawet tych bez doświadczenia w branży, zapewniając im pakiet szkoleń – od produktowych, przez sprzedażowe, po szkolenia z fizjoterapeutami. Także personel jest pod tym względem odpowiednio przeszkolony. Centrala starannie dobiera również lokalizacje. – Każdą lokalizację analizujemy wnikliwie na wielu płaszczyznach. Przeprowadzamy wizję lokalną, robimy audyt danego rynku – informuje Sławomir Iskra. – Badamy, czy otwarcie salonu w tym miejscu ma biznesowy sens, czy lepiej odpuścić. Bywa tak, że zgłoszone przez franczyzobiorców lokalizacje nie zostają ostatecznie z naszej strony zaakceptowane. Nie zależy nam bowiem na ilości, a jakości.

Kto wcześniej, mniej zapłaci

Centrala Dr Materac pomaga franczyzobiorcom w doborze zatowarowania. – Dobieramy je wspólnie, kierując się naszym doświadczeniem w tym zakresie, ale też potrzebami i możliwościami lokalnego rynku, konkurencją, jeśli takowa jest – mówi Sławomir Iskra.

Marka otwiera sklepy i w dużych, i w mniejszych miastach. – W tych większych oczywiście mamy większą konkurencję i nasycenie rynku. W związku z tym trzeba włożyć więcej wysiłku w pracę z klientami, ale wszystko da się zrobić – mówi Sławomir Iskra.

Jak zapewnia franczyzodawca, sklepy osiągają próg rentowności do trzeciego miesiąca od otwarcia. A zdarza się, że już w pierwszym lub drugim miesiącu. – Przyjmujemy na początku bardzo powściągliwe założenia, jeśli chodzi o przychodowość, ale w ostatnich latach życie pokazuje, że w rzeczywistości te przychody są lepsze
– dodaje Sławomir Iskra.

Na zwrot z inwestycji trzeba czekać od 12 do 24 miesięcy. Do 20. franczyzobiorcy koncept nie pobiera opłaty wstępnej ani żadnych stałych opłat franczyzowych. – A w tej chwili mamy ich jedenastu – wyjaśnia właściciel Dr Materac. – Gros z nich zaczynało od jednego sklepu, a dzisiaj mają po dwa, niektórzy myślą o otwarciu kolejnego. Co oznacza, że dobrze oceniają zarówno rentowność tego biznesu, jak i jakość współpracy franczyzowej.

Franczyzobiorcy Dr Materac mają bardzo różnorodne wcześniejsze doświadczenia zawodowe. Niektórzy pracowali wcześniej w branży wyposażenia sypialni czy meblowej i postanowili przejść na swoje. Inni przebranżowili się, jeszcze inni prowadzą po kilka biznesów, a franczyza Dr Materac jest jednym z nich. – W zasadzie każdy z tych modeli nam się sprawdza – zapewnia Sławomir Iskra.

Zapach biznesu

Aromas Artesanales to hiszpańska marka oferująca rozlewane perfumy. – Mamy ich w ofercie ok. 260 – informuje Daniel Gwiżdż, odpowiedzialny za rozwój marki w Polsce. – To zapachy produkowane w Hiszpanii, inspirowane markowymi perfumami, ale w atrakcyjniejszych cenach.

Oprócz perfum, w asortymencie są również kosmetyki naturalne z Wysp Kanaryjskich, zapachy do wnętrz i samochodów, odświeżacze powietrza.

Marka powstała w 2013 roku, ma obecnie ponad 80 perfumerii – głównie w Hiszpanii, ale też w Niemczech (6), a teraz chce zaistnieć na polskim rynku. Na razie w Polsce działa jeden sklep Aromas Artesanales, w Katowicach.

W Hiszpanii Aromas Artesanales rozwija sieć, otwierając punkty własne i franczyzowe. Tak też ma być w Polsce. Na razie hiszpańska marka testuje polski rynek, ale raczej nastawia się na rozwój w większych miastach. U kandydatów na franczyzobiorców mile widziane jest doświadczenie w branży beauty lub w przedsiębiorczości. Aby poznać zasady prowadzenia tego biznesu, przejdą szkolenia w polskim punkcie marki, mogą też polecieć do centrali do Madrytu. Do otwarcia perfumerii potrzebny jest lokal o powierzchni 25-50 mkw. – Nie otwieramy wysp handlowych, tylko sklepy stacjonarne – podkreśla Daniel Gwiżdż. – Interesują nas różne lokalizacje: i przy deptakach, i w galeriach, i w parkach handlowych.

Lokalizacje przyuliczne będą się wiązały z niższą kwotą inwestycji, na przygotowanie sklepu w galerii trzeba wydać więcej. Franczyzodawca szacuje, że generalnie inwestycja powinna mieścić się w widełkach 150-260 tys. zł, razem z zatowarowaniem. – Oczywiście, doradzamy przy kompletowaniu zatowarowania – zapewnia Daniel Gwiżdż. – Mamy standardy, określające, co powinno znajdować się w sklepie. Najlepiej mieć pełną ofertę.

Sklepy otrzymują też wszystko, co potrzebne do rozlewania perfum. – Odbywa się to w obecności klientów
– opisuje Daniel Gwiżdż. – Klient wybiera zapach oraz kolor i pojemność flakonika. W jego obecności nalewamy perfumy, prasujemy atomizery i podpisujemy flakonik.

Jednorazowa opłata wstępna w Aromas Artesanales wynosi 6 tys. zł. Franczyzobiorcy zarabiają na marży od sprzedaży. – A marże są bardzo wysokie. W zależności od produktu to od 150 do nawet 300 proc. – podkreśla Daniel Gwiżdż.

Według franczyzodawcy, zwrot z inwestycji w dobrej lokalizacji może nastąpić już po upływie roku. – W Polsce jesteśmy obecni od dwóch lat. Klienci rozpoznają już naszą markę, także z wakacji w Hiszpanii, na Wyspach Kanaryjskich – dodaje Daniel Gwiżdż.

Warto rozważyć różne możliwości, zwłaszcza że nie zawsze trzeba sfinansować otwarcie biznesu gotówką. Jednak przede wszystkim trzeba przygotować solidny biznesplan i uwzględnić w nim także zapas finansowy na pierwsze miesiące po otwarciu, zanim nasza firma osiągnie próg rentowności.


POPULARNE NA FORUM

Co sądzicie o Oskrobie?

Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...

8 wypowiedzi
ostatnia 25.06.2024
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?

Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...

33 wypowiedzi
ostatnia 08.01.2024
Oszukani przez franczyzodawcę

Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...

48 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?

Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...

40 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?

14 wypowiedzi
ostatnia 24.05.2023
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché

przeciez to złodzieje

1 wypowiedzi
ostatnia 04.05.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...

14 wypowiedzi
ostatnia 23.04.2023
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu

Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...

211 wypowiedzi
ostatnia 13.03.2023