Laura Breszka: Aktorka z biznesowym zacięciem
Pani Lauro, ile pozycji nagranych audiobooków ma pani w swojej audiotece?
Sporo ponad sto, ciężko to wyliczyć. Do dwustu chyba jeszcze nie dobiłam, ale bardzo się staram (śmiech). Zaczynałam pracę w tej branży osiem lat temu, czyli w czasach, kiedy audiobooki nie były jeszcze takim trendem, jakim są obecnie. Miałam chyba intuicję, że ich popularność będzie rosła z roku na rok (śmiech). Nie wszyscy moi koledzy po fachu orientowali się wtedy, że z tego są jakieś pieniądze. Tymczasem książki do słuchania stały się świetną alternatywą np. dla osób, które nie mają czasu na czytanie, ale zależy im na poznawaniu książek. Czas jest dziś wyjątkowo cenny, a książki można słuchać, jadąc autem, na spacerze czy gotując obiad. Wydawcy już dawno temu zauważyli, że niejednokrotnie sukces audiobooka zależy od lektora, który czyta książkę. Najlepsi lektorzy potrafią zainteresować i przyciągnąć do słuchania nawet z pozoru nudnej powieści. No, ale konkurencja na tym rynku jest dziś naprawdę spora, wydawca ma w kim wybierać.
Dziś jest pani wymieniana w ścisłej czołówce „głosów lektorskich”. Jaką drogę musiała pani pokonać od nagrania swojego pierwszego demo do komercyjnych zleceń z prawdziwego zdarzenia?
Długą i wyboistą (śmiech). Lektorowanie było idealnym rozwiązaniem na ten czas, kiedy nie miałam żadnych propozycji zawodowych jako aktor. Po szkole aktorskiej urodziłam dziecko, posiadane przeze mnie dyplomy nie sprawiły, że propozycje sypały się lawinowo, jak z rękawa. A że zawsze chciałam pracować głosem, był to jakiś awaryjny plan na życie. Mam charakterystyczny głos, wydawało mi się, że jest w nim potencjał. Z drugiej strony, nie miałam nic do stracenia. Początki nie były łatwe. Wygrałam casting na nagrywanie audiobooka Paulo Coelho i potem… dwa lata nic nie nagrałam. Co ciekawe, audiobooka Coelho ostatecznie też nie nagrałam, bo po drodze zmieniła się koncepcja i… nikt tego nie nagrał (śmiech).
Od książki do książki dopiero z czasem wyrobiłam sobie renomę, nic nie przyszło mi łatwo. Dzwoniłam do wszystkich możliwych studiów, nagrywałam swoje próbki głosu i wysyłałam. Powiem szczerze, że dziś z tamtego okresu jest niewiele miejsc, z którymi współpracuję. Osobom, które są na starcie, mogę tyle poradzić, że trzeba naprawdę wykonać dużo pracy, zanim dostanie się pierwszą, poważną propozycję. Ja wykonałam mnóstwo tej pracy. Dziś do tego dochodzi jeszcze ogromna konkurencja, są banki głosów i setki osób, które chcą z tym zawodem związać przyszłość. No i są zawodowi aktorzy, którzy też widzą w tej branży możliwość zarobienia pieniędzy. Mają trochę uprzywilejowaną pozycję, ponieważ ich głosy są rozpoznawalne. Niektórzy wielbiciele książek do słuchania chcą posłuchać konkretnego głosu z powodu sympatii do danego aktora.
Czyli aktorom jest łatwiej w tej branży? Dziś książki czytają aktorzy filmowi, teatralni, celebryci…
I tak, i nie. Aktor ma pewne doświadczenie w pracy głosem, ale to nie znaczy, że jest mu zdecydowanie łatwiej. Przede wszystkim, podobnie, jak wszyscy inni z tej branży, musi pracować nad dykcją. A bywa, że nawet bardzo dobrzy aktorzy nie radzą sobie dykcyjnie przed mikrofonem. Lektorowanie to zupełnie inna dziedzina niż film lub serial. Dykcja i jeszcze raz dykcja to podstawa w pracy nad głosem. Ładny i charakterystyczny głos to tylko niewielki procent sukcesu. To nie wystarczy. Moja podstawowa rada – w tym fachu warto zacząć pracę od dykcji. W żadnym wypadku nie przejdzie wada wymowy. Można mieć pewnego rodzaju, delikatnie ujmując, uchybienia, ale tylko jeśli… jest się znanym i rozpoznawalnym oraz lubianym aktorem. Wtedy słuchacz z sympatii może wybaczyć, uznając te uchybienia za charakterystyczną i rozpoznawalną manierę. Laik, który chce zostać lektorem, przede wszystkim musi nauczyć się wymawiać: ś, ć, ź – tymczasem wiele osób ma z tym problem. Do tego dochodzi brak wiedzy, gdzie kłaść akcenty, aby „nie gasić” końcówek, ponieważ te muszą być słyszalne. Nie jest sztuką czytanie tylko zrozumiale i z sensem. To jedynie baza w naszej pracy. Zresztą… zapraszam do mnie na szkolenia (śmiech).
Czy to znaczy, że lektorowanie stało się dla pani inspiracją do kolejnych wyzwań związanych z tą branżą?
Nie chcę zapeszać, ale to prawda. Pracuję nad ofertą szkoleń i warsztatów, w zasadzie lada chwila powinna pojawić się na rynku. Mam doświadczenie w tej branży, nagrałam sporo audiobooków, cały czas również sama szlifuję swój warsztat. Aby zostać dobrym lektorem, trzeba wykonać sporo pracy. Dla klienta najważniejsze jest to, jak lektor brzmi. Zdobyte umiejętności, w tym także aktorskie, pomagają w konkurencyjności na rynku. A proszę mi wierzyć, konkurencja jest spora. Dla mnie samej kolejnym krokiem po własnych szkoleniach być może będzie wydawanie audiobooków. To moje marzenie. Prowadzę rozmowy o możliwości wydawania audiobooków – książeczek dla dzieci Rogera Hargreavesa, jak dla mnie edukacyjnie wybitnych. Pod kątem biznesu nie jest to łatwa sprawa, przeliczam, czy pomysł nie tylko się zwróci, ale współpraca będzie finansowo korzystna. Choć szanse nie są zbyt wielkie, wierzę w powodzenie pomysłu. Ale nawet jeśli w tym przypadku się nie uda, będę chciała zająć się wydawaniem audiobooków naszych krajowych wydawców książek.
Czy w związku z tym zdecydowała się pani na własne studio nagrań? Jest bardzo profesjonalnie urządzone, można w nim nagrać wszystko.
To, co mnie przede wszystkim przekonało do tego, to fakt, że z własnego studia można korzystać, kiedy się tylko zechce, o każdej porze dnia czy czasami nocy (śmiech). Własne studio jest niezbędne, jeśli ktoś dzwoni z propozycją np. szybkiego nagrania reklamy. Nagrywając własne audiobooki, nie muszę martwić się o rezerwację miejsca, o wolny termin. Zanim powstało moje obecne studio, miałam do nagrywania komorę z kotarą dźwiękochłonną i profesjonalny sprzęt, bo uznałam, że akurat w tym przypadku oszczędność może odbić się na jakości nagrania. Skoro jednak postanowiłam moje życie zawodowe związać z lektorowaniem, zdecydowałam się na kolejny krok. Oczywiście, wiązał się on z wydatkami, ale przekalkulowałam koszty i ich zwrot po pewnym czasie. Od zeszłego roku, od kwietnia, mam profesjonalne studio, takie z reżyserką dla realizatora i gości. Jeśli z jakiegoś powodu przestanę moje studio traktować biznesowo, to i tak mi się przyda. Samo studio ma wygłuszone wnętrze i specjalne pomieszczenie na nagrywanie podcastów czy czytanie audiobooków.
Lektorowanie stało się planem B na zawodowe życie? Czy z czasem to właśnie tym chce się pani zająć przede wszystkim?
Aktorstwo i lektorowanie są dla mnie zupełnie niezależnymi zajęciami. I traktuję je równorzędnie. Nie chcę rezygnować ani z jednego, ani z drugiego zawodu. Wręcz mogą się świetnie uzupełniać. Przekonałam się o tym w czasie pandemii. W momencie, kiedy wszystko zostało zamknięte, lektorzy wciąż chodzili do studia i nagrywali. Odbywało się to wszystko oczywiście w bardzo sterylnych warunkach. Ani my, ani realizatorzy nawet się nie mijaliśmy na korytarzach. W studio był tylko jeden człowiek, który cały czas dezynfekował urządzenia. Nawet jak chcieliśmy iść do toalety, trzeba było wcześniej zgłosić wyjście za potrzebą realizatorowi, on to zapisywał i informował dalej, aby kolejny aktor, nagrywający np. w innym studio, nie mógł się z nami minąć. Zero kontaktów (śmiech). Ale to prawda – możliwość pracy w takim trudnym okresie dla wszystkich uświadomiła mi, że warto mieć zawsze dodatkowy plan na życie. Akurat ta branża nie zanotowała jakiegoś zatrzymania czy strat, jak inne. Wręcz przeciwnie. Cały czas się rozwijała. A dziś, widząc jej wciąż dynamiczny rozwój, nie mam wątpliwości, że dobrze wybrałam.
Czy można wyliczyć średni czas pracy nad audiobookiem? Wcześniej dostaje pani np. powieść do czytania, przygotowuje się tak, jak do roli?
Zupełnie inaczej. Przede wszystkim nie czytam książek, których potem jestem lektorem. To się odbywa a vista, czyli czytam tekst i jednocześnie go interpretuję. Nie mam czasu na przygotowanie się do tego. Niewielu jest lektorów, którzy zapoznają się z książką wcześniej. Nie jest to łatwe, ponieważ każda książka ma swój styl, specyficzne frazowanie zdań, wyzwaniem są użyte obce słowa. Jeśli jest dużo, np. francuskich, to żeby się nie ośmieszyć, trzeba słowo po słowie sprawdzać, jak się te słowa czyta. To potrafi bardzo spowolnić pracę nad książką. Także książka napisana ciężkim językiem, długimi zdaniami, wydłuża pracę. Im książka jest prostsza, tym krótsza nad nią praca (śmiech). Liczy się średnio tak, że dwie godziny odsłuchanej książki średnio nagrywa się około czterech godzin. Niestety, jak w każdej branży także w tej bardzo liczy się dziś czas. Obecnie nagrywa się tak dużo audiobooków, że gdzieś zatraciła się kultura nagrywania. Nawet studia reklamowe nagrywają audiobooki. Realizatorzy nie mają wprawy, co nieraz potem się słyszy… Lektorzy są mocno pod presją czasu. Ci szybcy są w cenie, chętniej polecani dalej. Ja tego nie lubię. Zawsze tę branżę uważałam za mocno społeczną. W przerwach w studio piło się kawę, rozmawiało o wszystkim, zaprzyjaźniało. Mimo że zamknięci w studio świetnie razem spędzaliśmy czas. Jest taka stara gwardia gaduł, którzy nadal to celebrują. Ale stosunki międzyludzkie wypiera presja czasu.
I chyba także praca w domu? Bo własne studio w pewnym sensie także oznacza odcięcie się od ludzi?
To prawda. Od kiedy mam studio, zaczęłam doceniać nagrywanie w… innych studiach (śmiech). Nie ukrywam, że wolę pracować u siebie w studio, ale z realizatorem. Oczywiście, mogę i potrafię wszystko od A do Z zrobić sama, ale wtedy nie mam tego „bata” nad sobą, co powoduje, że zamiast dwóch godzin pracuję nad tekstem pięć. Obecność realizatora mocno mnie mobilizuje. Wiem, że ten człowiek czeka, ma swój określony czas i inne zobowiązania. Jak sama mam nagrać audiobook, zaczynam bardzo się poprawiać. Zanim wejdę na taki poziom, że nagranie jest w moim odczuciu w porządku, mijają całe godziny. Jest też sporo rozpraszaczy – ktoś niespodziewanie zadzwoni, ja odbiorę, zaczynam rozmawiać, wysyłać SMS-y… Czasami spędzam pięć godzin sama w studio i nie nagram nic. To zmarnowany czas. Dlatego chętnie współpracuję z realizatorem.
W jaki sposób lektor szuka pracy?
Początkujący czy już pracujący jakiś czas w tym zawodzie? (Śmiech). To ogromna różnica. Nie jest łatwo być nowym w tej branży. Nie wyobrażam sobie, aby na początku drogi to było główne źródło utrzymania, bo trzeba będzie mocno zacisnąć pasa. Jak już wcześniej wspomniałam, sam charakterystyczny głos to trochę za mało, aby pokonać naprawdę ogromną konkurencję. No chyba że ktoś ma wielkie szczęście. Trzeba się sporo nachodzić i pukać w zamknięte drzwi. Jednak przede wszystkim warto zacząć od szczerej odpowiedzi przed samym sobą, czy nadaję się do tej pracy. To pomaga uniknąć rozczarowań. Kiedy ktoś mnie pyta o receptę na sukces, proponuję longiem przeczytać książkę do mikrofonu i nagrywać siebie dwie godziny. Jeśli nie mamy dość – można zrobić kolejny krok. Ale jeśli po tych dwóch godzinach czujemy, że to nie dla nas, warto posłuchać intuicji (śmiech). To dobry sposób na weryfikację marzeń. Dla mnie lektorowanie to sposób terapii. Nie ukrywam, że mam ADHD. Fakt, że muszę wysiedzieć kilka godzin podczas nagrania w małym pomieszczeniu, w konkretnej odległości od mikrofonu, ma działanie terapeutyczne. Wzbogaca mnie i uspokaja. Dzięki temu pokonuję swoje słabości. No i po prostu to lubię.
Często lektorzy zajmują się również dubbingiem. Jak bardzo to się różni?
Bardzo! Według mnie brakuje słowa na określenie zawodu osoby czytającej audiobooki. Bo lektor to szeroko rozumiane pojęcie. Lektorem nazywa się osobę zarówno czytającą filmy, reklamy, jak i e-booki czy audiobooki. Dubbing to zupełnie inna profesja, wymaga innych zdolności i kompetencji. W dubbingu bardzo ważny jest refleks. Mam pełną świadomość co do tego, że w dubbingu są ode mnie zdecydowanie lepsi koledzy po fachu. Lepsi i… szybsi. Nie wchodzimy sobie w drogę (śmiech). Nagrywanie audiobooków jest dla mnie bardziej formą medytacji, takiego bycia samemu ze sobą, choć jest obecny realizator. W dubbingu chodzi o tempo, a w lektorowaniu o opanowanie i spokój.
Według graczy komputerowych jest pani niekwestionowanym numerem jeden wśród kobiet podkładających głosy w hitowych grach.
Lubię gry i nawet, nieskromnie mówiąc, jestem w tym niezła. To prawda, to trochę inny rodzaj pracy. Przede wszystkim nie ma w grach tzw. time-kodów, które są np. w bajkach dla dzieci, czuję się więc w grach bezpiecznie (śmiech). Zresztą to fantastyczna przygoda ożywiać postać z gry komputerowej. Do tego dochodzi niesamowite uczucie, jeśli dowiaduję, że prawdziwi gracze doceniają to, co robię. Sama nie gram w gry komputerowe, więc w ten świat wchodzę trochę bokiem (śmiech). Podkładałam głos w takich grach, jak „Need for Speed”, „Star Wars” oraz „Marvels Avengers”.
Pani Lauro, w tym roku łatwo będzie pani pogodzić pani plany aktorskie z lektorowaniem?
Na pewno dużo będzie się u mnie zawodowo działo. Mam do nagrania sporo audiobooków, w tym m.in. kolejny, trzeci tom „Sagi niewoli” Aldony Wleklak. W wakacje nagrywamy kolejny sezon serialu „Przyjaciółki” dla Polsatu. Jest też pomysł pewnej stacji telewizyjnej, w której zresztą byłam kiedyś „głosem”, na program z pogranicza światów. Przede wszystkim chcę rozwijać swoją markę związaną z lektorowaniem. Dobry lektor jest jak przewodnik po książce. Mam nadzieję, że dzięki moim szkoleniom i warsztatom uda się nawet początkującym lektorom mierzyć z audiobookami, które są prawdziwym wyzwaniem, dzięki czemu ich interpretacja i odsłuch stanie się prawdziwą przyjemnością dla odbiorcy.
Rozmawiała Beata Rayzacher
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
– Zainwestowałem w branżę kosmetyczną, ponieważ wiem, jak powinien dbać o siebie prawdziwy facet. Proponuję takie produkty, po które sam sięgnąłbym bez wahania – mówi Artur Szpilka, jeden z czołowych polskich bokserów.
– Od zawsze chciałam być niezależna i mieć swoje pieniądze. W liceum namówiłam koleżankę i zatrudniłyśmy się na pół etatu na poczcie jako sprzątaczki. Niestety, szybko nas wywalili, bo kompletnie nie umiałyśmy sprzątać – mówi Grażyna Wolszczak, aktorka i współwłaścicielka Teatru Garnizon Sztuki.
W The Protocol School of Poland założonej przez dr Irenę Kamińską-Radomską, mentorkę znaną m.in. z programu telewizyjnego „Projekt Lady”, przedsiębiorcy podczas szkoleń dowiadują się, jak dzięki etykiecie biznesowej szybciej osiągnąć zamierzone cele.
– Na sukces w branży muzycznej składa się wiele części składowych. Jedną z nich jest szacunek do pracy, współpracowników i odbiorców – podkreślają Tomasz Szczepanik, lider zespołu Pectus oraz Monika Paprocka-Szczepanik, menedżerka grupy.
– Dobry kucharz w restauracji i dobry kucharz na wynajem różnią się bardzo, trzeba pamiętać przede wszystkim, że przestaję być anonimową osobą z kuchni – mówi Paweł Sitarz, mobilny kucharz.
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Rozważasz otwarcie firmy? Najpierw zainwestuj w subskrypcję magazynu "Własny Biznes FRANCHISING" i sprawdź, jaki biznes się opłaca! Tego nie przeczytasz w internecie!
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
Franczyzobiorczyni Tax Safe z Krakowa dba o work-life balance, ale klientów cały czas jej przybywa. Jak sobie radzi?
La Mancha szuka partnerów szczególnie w Białymstoku i Szczecinie. Dlaczego to dobry moment na nawiązanie współpracy?
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...